Jak wygląda szkolenie psa?
Taka - 19-12-06 18:10
Jak wygląda szkolenie psa?
Jakiś czas temu rozmawiałam ze znajomym na temat szkolenia psów. Kupił sobie szczenię dobermana i gdy maleństwo miało jakieś 4 miesiące wysłał je na szkolenie. Gdy usłyszałam, co dokładnie zrobił, to się przeraziłam i na niego nakrzyczałam. Wysłał psiaka na szkolenie. Dosłownie. Tzn, on nie ma w tej chwili kontaktu z tym psem. Pies przez jakiś czas bedzie przebywał z treserem. I ma wrócić jako super posłuszny, wytresowany pies.
Tak, jak napisałam, nakrzyczałam na niego, bo moim zdaniem pies powinien być posłuszny swojemu właścicielowi, a nie jakiemuś treserowi i gdy jest mały powinien przebywać ze swoim panem, a nie z kimś obcym.
Wydaje mi się, ze dobrze zrobiłam.
Natomiast mam pytanie: czy wiecie co się dzieje na takim szkoleniu? Przecież treser na pewno nie poświęca psu całego dnia, po co więc oddaje się psy na tego typu szkolenia? Przecież równie dobrze można samemu chodzić z pieskiem na szkolenie, nawet kilka razy w tygodniu, jeśli się chce. Po co więc takie coś??? Obawiam się, że treser stosuje jakieś "niekonwencjonalne" techniki...
Przyznaję się, że niezbyt dużo wiem o szkoleniach psów (jeszcze nigdy z żadnym z piesków w czymś takim nie uczestniczyłam), dlatego liczę, że ktoś z Was będzie wiedział więcej i się ze mną tą wiedzą podzieli.
Taka - 27-12-06 22:52
Uuuu.... czy ja poruszyłam jakiś dziwny temat? A może nikt z Was nie wie, co się dzieje na takich szkoleniach? A może po prostu pytanie za długie?duzyzielony
Czy ktoś może rozwiać moje wątpliwości?
Pytanie brzmi: jak wygląda szkolenie psa, które odbywa się u tresera (pies mieszka u niego przez jakiś czas bez kontaktu z właścicielem)?
rossa - 28-12-06 12:26
Cytat:
Napisane przez Taka
Pytanie brzmi: jak wygląda szkolenie psa, które odbywa się u tresera (pies mieszka u niego przez jakiś czas bez kontaktu z właścicielem)? Niestety nie mam pojęcia , ale słyszałam o takich " sposobach " tresury psa :melting: Jak dla mnie nie do przyjęcia , przeciez nie wiedziałabym co on" wyprawia " z moim psem i czy czasem nie jest to szkolenie metodami których absolutnie nie popieram :crazy2:
Basia sk8 - 28-12-06 14:39
Na jakiej zasadzie się takie szkolenie odbywa .... nie mam pojęcia bo ja z Matrą sama chodziłam na kurs. Ale taka dalsza rodzina ma sukę dobermanke którą dali na przeszkolenie policjantowi nie było to jednak na zasadzie zostawienia psa na powiedzmy 3 miechy tylko policjant brał psa w jakieś dni tygodnia i ją szkolił. Jaki był efekt .... suka swoich państwa się nie słuchała prawie w ogóle. Ale nie chce mówić że tak jest zawsze. Ja uważam jednak że to właściciel powinien szkolić swojego psa przez to pogłębia więź miedzy sobą a psem poznajemy się na wzajm swoje reakcje itp.
Jeśli bym już miała jednak komuś oddać psa na szkolenie to musiała by być to osoba której ufam i wiem że nie zniszczy mi psa osoba posiadająca bardzo duże doświadczenie w szkoleniu psów jednym słowem profesjonalista.
LejDusia - 28-12-06 16:19
Roznie wyglada, zalezy do kogo trafia pies oraz o jakie szkolenie chodzi. Najczesciej pies zostaje na hotelu i jest wyciagany z kojca na treningi polaczone ze spacerami, czasem sie zdarza tez, ze mieszka u szkoleniowca. Wszystko zalezy jak kto sie dogada, to calkiem indywidualna sprawa. Potem troche czasu zajmuje przestawienie psa na wlasciciela i jest potrzebnych kilka spotkan, aby nauczyc wlasciciela "obslugi psa"... Tyle, zeby to wogole mialo sens to trzeba dobrze przeswietlic osobe, ktorej powierza sie psa!
MAGDA-G - 29-12-06 19:13
Witajcie.
W całej historii pt "szkolenie psów" chodzi o to aby potencjalny nabywca psa wiedział po co bierze sobie do domu zwierzę i jaką funkcje w jego życiu ma pełnić czworonóg. Taka odpowiedzialna wiedza to już połowa sukcesu.
Najlepszym sposobem na dobre i niekonfliktowe życie ze zwierzęciem jest podporządkowanie go sobie w trakcie samodzielnej pracy pod okiem kogoś kto się na tym dobrze zna - przy okazji dobrze byłoby mieć trochę talentu w tym kierunku. Ale to są nie raz tyklo pobożne życzenia.
Czasami jednak prowadząc szkolenia dochodzę do wniosku, że dla niektórych par naprawdę lepszym wyjściem byłoby oddanie psa na szkolenie dobremu specjaliście a potem nauczenie właściciela obsługi zwierzaka. W niektórych przypadkach może się to udać inne zaź zupełnie wykluczają takie postępowanie.
Inaczej bowiem uczy się owczarek, a i naczej pies z grupy molosów.
Owczarka może wyszkolić ktoś inny - wpoić mu pewne zachowania a potem ktoś inny dobrze przeszkolony wykorzystuje z powodzeniem tą wiedzę. Tak np niejednokrotnie szkolone są psy służbowe. Dla owczarków praca dla człowieka sama w sobie jest największą wartością, jeśli nie mają dobrego przewodnika to organizują sobiepracę na własną łapę. Oczywiście pies musi mieć dobry kontakt z przewodnikiem ale sposoby na wypracowanie sobie tego kontaktu można nawet bardzo opornemu właścicielowi wytłumaczyć.
Inaczej z psami typu bull i molosami. Aby były posłuszne i dobrze pracowały trzeba moim zdaniem dobrego przewodnika i dużo autorytetu. W takim przypadku nie uważam za najlepszy pomysł aby ktoś inny szkolił a ktoś inny użytkował takiego psa. W ogóle nie wyobrażam sobie posiadanie psa takiego jak doberman czy rotek bez niezłej wiedzy jak postępować z psami.
Tu wrócę do początku mojej wypowiedzi. Jeśli ktoś ma posesję i zdecyduje się, że ma jej pilnować np doberman to nie widzę możliwości żeby nowicjusz w psim świecie poradził sobie ze szkoleniem. Jeśli ten pies ma spełniać dobrze swoje zadanie to musi być wyszkolony przez specjalistów. I nie mówimy tu o zabawie w IPO ale o specjalistycznym szkoleniu psów stróżujących. Jeśli taki nabywca będzie sam się bawił w szkolenie to zapewne otrzyma niezrównoważone, niebezpieczne zwierze z którym będzie miał więcej problemów niż pożytku.
Następnym problemem są sami szkolący. Szkoli się psy różnie w zależności od rasy predyspozycji i tego czego się ma pies nauczyć. Nie znaczy że jeśli jakiemuś przewodnikowi szkolący się nie spodobał to musi być już totalnie niedobry. Psy są także różne. Jeden wytrzyma większe obciążenie na innego nie wolno nawet krzywo spojrzeć.
Ważne jest moim zdaniem, żeby oddając psa mieć całkowite zaufanie do człowieka, znać jego metody i widzieć efekty jego pracy. Niekoniecznie trzeba się kierować zdaniem innych - no chyba że negatywnych opinii jest zdecydowanie więcej.
Podsumowując moją długą wypowiedź. Najlepiej mając własnego psa postarać się samemu pracować w zakresie posłuszeństwa pod okiem fachowca co daje najlepsze efekty.
Jeśli jednak naprawdę sobie z tym nie radzimy w przypadku niektórych ras lepiej oddać psa w wykwalifikowane, sprawdzone ręce na przeszkolenie. Jednak ani jedna ani druga sytuacja nie zwalnia nas później z ciągłej pracy przypominającej lub rozwijającej. Szkolenie nie kończy się wraz z zakończeniem kursu lub z przyjściem wyszkolonego psa do domu. To proces który ma trwać do późnej starości naszego zwierzaka.
Pozdrawiam
Taka - 30-12-06 18:05
Dzięki za odpowiedzi.
Ja bym się jednak nie zdecydowała na oddanie psa na tego typu szkolenie. Raz, że nie mam gwarancji, że pies mnie będzie słuchał (tak, jak mówicie, trzeba właściciela uczyć "obsługi psa"). A dwa, żal by mi było rozstawać się z takim szczeniorkiem, który jest najsłodszy właśnie w takim szczeniorkowatym wieku:cheerful:
No i obawiam się, czy metody szkolenia nie są jakieś podejrzane... (mimo wszystko żadna z Was tego nie potwierdziła). Dla mnie podejrzane jest już to, że szkoleniowiec nie tresuje psów na oczach właścicieli (w podtekście: ma coś do ukrycia). Innego uzasadnienia nie znajduję.
rossa - 30-12-06 21:39
Cytat:
Napisane przez Taka
No i obawiam się, czy metody szkolenia nie są jakieś podejrzane... (mimo wszystko żadna z Was tego nie potwierdziła). Dla mnie podejrzane jest już to, że szkoleniowiec nie tresuje psów na oczach właścicieli (w podtekście: ma coś do ukrycia). Innego uzasadnienia nie znajduję. Żeby wysłać mojego psiaka na takie "wyjazdowe" szkolenie , to naprawdę musiałabym baaaardzo dobrze znać tresera , mieć pewność że jest fachowcem w swej dziedzinie, no i czy jest miłosnikiem piesków, ma do nich cierpliwość i jak napisała Magda , wie że inaczej należy podejść/szkolić owczarka , goldena , a inaczej molosa ,no ale tak z moich obserwacji większość ludzi i to nawet szkoleniowców wszystkie rasy wrzuca do jednego wora, no może inaczej "patrzą" na psy typu bull, rottek , dobek , a takich z prawdziwego zdarzenia jest niewielu.
A znając siebie , to byłabym i tak częstym gościem na takim szkoleniu , wiec od razu najlepiej w moim wypadku byłoby się wybrać na szkolenie razem puszczajacyoczko
Znałam kiedyś rottka po takim szkoleniu ...... nie był agresywny a nawet sympatyczny bardzo ,ale cóż z tego gdy właściciele nie mieli dla niego czasu , i właściwie nie mieli ani odrobiny talentu do psów , a psiak i tak robił co chciał , nie słuchał się ich a jak miał okazję pobawic się z kimś to korzystał z tego na maxa. W sumie psiak cudowny ale w niewłasciwych rekach.:melting:
ALDONA - 30-12-06 22:27
Ja bym nie oddała psa na kurs stacjonarny, ale w wyjątkowych przypadkach biore psy do siebie na takie kursy, choć zdecydowanie wole jak własciciel jest z psem :)
MAGDA-G - 02-01-07 15:53
:thumbsup: Jeszcze chcę dodać, że żeby oddać psa na szkolenie musi być to trochę starszy pies napewno nie trzymiesięczne szczenię. Jeśli pies jest w miarę dobrze wychowany i zsocjalizowany to wtedy dobrym okresem jest jakieś 8 miesięcy. Dlatego też tak czy siak właściciel musi włożyć trochę pracy w socjalizację. A jak już włoży trochę wysiłku to dlaczego niemiałby włożyć więcej?????? :fryingpan:
Pozdrawiam
Taka - 02-01-07 19:43
Cytat:
Napisane przez Magda Galak Dlatego też tak czy siak właściciel musi włożyć trochę pracy w socjalizację. A jak już włoży trochę wysiłku to dlaczego niemiałby włożyć więcej?????? :fryingpan: Magda, otóż to! Doskonała puenta, dziękuję usmiech
Iwona35 - 03-01-07 09:23
No cóż, ja mogę potwierdzić z autopsji, że takie szkolenie to tylko strata pieniędzy a później męka z psem.
Kiedy Dolar miał akurat 6 mcy, najlepszy trener był zagranicą. Polecono mi innego. Wydawał się ok, ale szkolił psa 3x w tygodniu po 2 godz. sam. Wtedy byłam kompletnie zielona i nie wiedziałam, że tak być nie powinno. Szkolenie kosztowało kilkaset złotych. A skutek był taki, że Dolar nie bardzo mnie słuchał. Na szczęście wrócił ten dobry trener i zaczęłam szkolić Dolcia od początku, tym razem, razem z psem. Na początku było bardzo trudno przekonać psa, że to ja jestem jego przewodnikiem i żeby nie słuchał obcych. Po wielu godzinach treningów udało się osiągnąć to, co można było osiągnąć szybciej od razu szkoląc psa prawidłowo. Poza tym podobno wielu trenerów podczas szkolenia psa bez właściciela używa paralizatorów lub kolczatek.
Także ABSOLUTNIE nie oddawajcie psa samego na treningi!zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl reyes.pev.pl
Taka - 19-12-06 18:10
Jak wygląda szkolenie psa?
Jakiś czas temu rozmawiałam ze znajomym na temat szkolenia psów. Kupił sobie szczenię dobermana i gdy maleństwo miało jakieś 4 miesiące wysłał je na szkolenie. Gdy usłyszałam, co dokładnie zrobił, to się przeraziłam i na niego nakrzyczałam. Wysłał psiaka na szkolenie. Dosłownie. Tzn, on nie ma w tej chwili kontaktu z tym psem. Pies przez jakiś czas bedzie przebywał z treserem. I ma wrócić jako super posłuszny, wytresowany pies.
Tak, jak napisałam, nakrzyczałam na niego, bo moim zdaniem pies powinien być posłuszny swojemu właścicielowi, a nie jakiemuś treserowi i gdy jest mały powinien przebywać ze swoim panem, a nie z kimś obcym.
Wydaje mi się, ze dobrze zrobiłam.
Natomiast mam pytanie: czy wiecie co się dzieje na takim szkoleniu? Przecież treser na pewno nie poświęca psu całego dnia, po co więc oddaje się psy na tego typu szkolenia? Przecież równie dobrze można samemu chodzić z pieskiem na szkolenie, nawet kilka razy w tygodniu, jeśli się chce. Po co więc takie coś??? Obawiam się, że treser stosuje jakieś "niekonwencjonalne" techniki...
Przyznaję się, że niezbyt dużo wiem o szkoleniach psów (jeszcze nigdy z żadnym z piesków w czymś takim nie uczestniczyłam), dlatego liczę, że ktoś z Was będzie wiedział więcej i się ze mną tą wiedzą podzieli.
Taka - 27-12-06 22:52
Uuuu.... czy ja poruszyłam jakiś dziwny temat? A może nikt z Was nie wie, co się dzieje na takich szkoleniach? A może po prostu pytanie za długie?duzyzielony
Czy ktoś może rozwiać moje wątpliwości?
Pytanie brzmi: jak wygląda szkolenie psa, które odbywa się u tresera (pies mieszka u niego przez jakiś czas bez kontaktu z właścicielem)?
rossa - 28-12-06 12:26
Cytat:
Napisane przez Taka
Pytanie brzmi: jak wygląda szkolenie psa, które odbywa się u tresera (pies mieszka u niego przez jakiś czas bez kontaktu z właścicielem)? Niestety nie mam pojęcia , ale słyszałam o takich " sposobach " tresury psa :melting: Jak dla mnie nie do przyjęcia , przeciez nie wiedziałabym co on" wyprawia " z moim psem i czy czasem nie jest to szkolenie metodami których absolutnie nie popieram :crazy2:
Basia sk8 - 28-12-06 14:39
Na jakiej zasadzie się takie szkolenie odbywa .... nie mam pojęcia bo ja z Matrą sama chodziłam na kurs. Ale taka dalsza rodzina ma sukę dobermanke którą dali na przeszkolenie policjantowi nie było to jednak na zasadzie zostawienia psa na powiedzmy 3 miechy tylko policjant brał psa w jakieś dni tygodnia i ją szkolił. Jaki był efekt .... suka swoich państwa się nie słuchała prawie w ogóle. Ale nie chce mówić że tak jest zawsze. Ja uważam jednak że to właściciel powinien szkolić swojego psa przez to pogłębia więź miedzy sobą a psem poznajemy się na wzajm swoje reakcje itp.
Jeśli bym już miała jednak komuś oddać psa na szkolenie to musiała by być to osoba której ufam i wiem że nie zniszczy mi psa osoba posiadająca bardzo duże doświadczenie w szkoleniu psów jednym słowem profesjonalista.
LejDusia - 28-12-06 16:19
Roznie wyglada, zalezy do kogo trafia pies oraz o jakie szkolenie chodzi. Najczesciej pies zostaje na hotelu i jest wyciagany z kojca na treningi polaczone ze spacerami, czasem sie zdarza tez, ze mieszka u szkoleniowca. Wszystko zalezy jak kto sie dogada, to calkiem indywidualna sprawa. Potem troche czasu zajmuje przestawienie psa na wlasciciela i jest potrzebnych kilka spotkan, aby nauczyc wlasciciela "obslugi psa"... Tyle, zeby to wogole mialo sens to trzeba dobrze przeswietlic osobe, ktorej powierza sie psa!
MAGDA-G - 29-12-06 19:13
Witajcie.
W całej historii pt "szkolenie psów" chodzi o to aby potencjalny nabywca psa wiedział po co bierze sobie do domu zwierzę i jaką funkcje w jego życiu ma pełnić czworonóg. Taka odpowiedzialna wiedza to już połowa sukcesu.
Najlepszym sposobem na dobre i niekonfliktowe życie ze zwierzęciem jest podporządkowanie go sobie w trakcie samodzielnej pracy pod okiem kogoś kto się na tym dobrze zna - przy okazji dobrze byłoby mieć trochę talentu w tym kierunku. Ale to są nie raz tyklo pobożne życzenia.
Czasami jednak prowadząc szkolenia dochodzę do wniosku, że dla niektórych par naprawdę lepszym wyjściem byłoby oddanie psa na szkolenie dobremu specjaliście a potem nauczenie właściciela obsługi zwierzaka. W niektórych przypadkach może się to udać inne zaź zupełnie wykluczają takie postępowanie.
Inaczej bowiem uczy się owczarek, a i naczej pies z grupy molosów.
Owczarka może wyszkolić ktoś inny - wpoić mu pewne zachowania a potem ktoś inny dobrze przeszkolony wykorzystuje z powodzeniem tą wiedzę. Tak np niejednokrotnie szkolone są psy służbowe. Dla owczarków praca dla człowieka sama w sobie jest największą wartością, jeśli nie mają dobrego przewodnika to organizują sobiepracę na własną łapę. Oczywiście pies musi mieć dobry kontakt z przewodnikiem ale sposoby na wypracowanie sobie tego kontaktu można nawet bardzo opornemu właścicielowi wytłumaczyć.
Inaczej z psami typu bull i molosami. Aby były posłuszne i dobrze pracowały trzeba moim zdaniem dobrego przewodnika i dużo autorytetu. W takim przypadku nie uważam za najlepszy pomysł aby ktoś inny szkolił a ktoś inny użytkował takiego psa. W ogóle nie wyobrażam sobie posiadanie psa takiego jak doberman czy rotek bez niezłej wiedzy jak postępować z psami.
Tu wrócę do początku mojej wypowiedzi. Jeśli ktoś ma posesję i zdecyduje się, że ma jej pilnować np doberman to nie widzę możliwości żeby nowicjusz w psim świecie poradził sobie ze szkoleniem. Jeśli ten pies ma spełniać dobrze swoje zadanie to musi być wyszkolony przez specjalistów. I nie mówimy tu o zabawie w IPO ale o specjalistycznym szkoleniu psów stróżujących. Jeśli taki nabywca będzie sam się bawił w szkolenie to zapewne otrzyma niezrównoważone, niebezpieczne zwierze z którym będzie miał więcej problemów niż pożytku.
Następnym problemem są sami szkolący. Szkoli się psy różnie w zależności od rasy predyspozycji i tego czego się ma pies nauczyć. Nie znaczy że jeśli jakiemuś przewodnikowi szkolący się nie spodobał to musi być już totalnie niedobry. Psy są także różne. Jeden wytrzyma większe obciążenie na innego nie wolno nawet krzywo spojrzeć.
Ważne jest moim zdaniem, żeby oddając psa mieć całkowite zaufanie do człowieka, znać jego metody i widzieć efekty jego pracy. Niekoniecznie trzeba się kierować zdaniem innych - no chyba że negatywnych opinii jest zdecydowanie więcej.
Podsumowując moją długą wypowiedź. Najlepiej mając własnego psa postarać się samemu pracować w zakresie posłuszeństwa pod okiem fachowca co daje najlepsze efekty.
Jeśli jednak naprawdę sobie z tym nie radzimy w przypadku niektórych ras lepiej oddać psa w wykwalifikowane, sprawdzone ręce na przeszkolenie. Jednak ani jedna ani druga sytuacja nie zwalnia nas później z ciągłej pracy przypominającej lub rozwijającej. Szkolenie nie kończy się wraz z zakończeniem kursu lub z przyjściem wyszkolonego psa do domu. To proces który ma trwać do późnej starości naszego zwierzaka.
Pozdrawiam
Taka - 30-12-06 18:05
Dzięki za odpowiedzi.
Ja bym się jednak nie zdecydowała na oddanie psa na tego typu szkolenie. Raz, że nie mam gwarancji, że pies mnie będzie słuchał (tak, jak mówicie, trzeba właściciela uczyć "obsługi psa"). A dwa, żal by mi było rozstawać się z takim szczeniorkiem, który jest najsłodszy właśnie w takim szczeniorkowatym wieku:cheerful:
No i obawiam się, czy metody szkolenia nie są jakieś podejrzane... (mimo wszystko żadna z Was tego nie potwierdziła). Dla mnie podejrzane jest już to, że szkoleniowiec nie tresuje psów na oczach właścicieli (w podtekście: ma coś do ukrycia). Innego uzasadnienia nie znajduję.
rossa - 30-12-06 21:39
Cytat:
Napisane przez Taka
No i obawiam się, czy metody szkolenia nie są jakieś podejrzane... (mimo wszystko żadna z Was tego nie potwierdziła). Dla mnie podejrzane jest już to, że szkoleniowiec nie tresuje psów na oczach właścicieli (w podtekście: ma coś do ukrycia). Innego uzasadnienia nie znajduję. Żeby wysłać mojego psiaka na takie "wyjazdowe" szkolenie , to naprawdę musiałabym baaaardzo dobrze znać tresera , mieć pewność że jest fachowcem w swej dziedzinie, no i czy jest miłosnikiem piesków, ma do nich cierpliwość i jak napisała Magda , wie że inaczej należy podejść/szkolić owczarka , goldena , a inaczej molosa ,no ale tak z moich obserwacji większość ludzi i to nawet szkoleniowców wszystkie rasy wrzuca do jednego wora, no może inaczej "patrzą" na psy typu bull, rottek , dobek , a takich z prawdziwego zdarzenia jest niewielu.
A znając siebie , to byłabym i tak częstym gościem na takim szkoleniu , wiec od razu najlepiej w moim wypadku byłoby się wybrać na szkolenie razem puszczajacyoczko
Znałam kiedyś rottka po takim szkoleniu ...... nie był agresywny a nawet sympatyczny bardzo ,ale cóż z tego gdy właściciele nie mieli dla niego czasu , i właściwie nie mieli ani odrobiny talentu do psów , a psiak i tak robił co chciał , nie słuchał się ich a jak miał okazję pobawic się z kimś to korzystał z tego na maxa. W sumie psiak cudowny ale w niewłasciwych rekach.:melting:
ALDONA - 30-12-06 22:27
Ja bym nie oddała psa na kurs stacjonarny, ale w wyjątkowych przypadkach biore psy do siebie na takie kursy, choć zdecydowanie wole jak własciciel jest z psem :)
MAGDA-G - 02-01-07 15:53
:thumbsup: Jeszcze chcę dodać, że żeby oddać psa na szkolenie musi być to trochę starszy pies napewno nie trzymiesięczne szczenię. Jeśli pies jest w miarę dobrze wychowany i zsocjalizowany to wtedy dobrym okresem jest jakieś 8 miesięcy. Dlatego też tak czy siak właściciel musi włożyć trochę pracy w socjalizację. A jak już włoży trochę wysiłku to dlaczego niemiałby włożyć więcej?????? :fryingpan:
Pozdrawiam
Taka - 02-01-07 19:43
Cytat:
Napisane przez Magda Galak Dlatego też tak czy siak właściciel musi włożyć trochę pracy w socjalizację. A jak już włoży trochę wysiłku to dlaczego niemiałby włożyć więcej?????? :fryingpan: Magda, otóż to! Doskonała puenta, dziękuję usmiech
Iwona35 - 03-01-07 09:23
No cóż, ja mogę potwierdzić z autopsji, że takie szkolenie to tylko strata pieniędzy a później męka z psem.
Kiedy Dolar miał akurat 6 mcy, najlepszy trener był zagranicą. Polecono mi innego. Wydawał się ok, ale szkolił psa 3x w tygodniu po 2 godz. sam. Wtedy byłam kompletnie zielona i nie wiedziałam, że tak być nie powinno. Szkolenie kosztowało kilkaset złotych. A skutek był taki, że Dolar nie bardzo mnie słuchał. Na szczęście wrócił ten dobry trener i zaczęłam szkolić Dolcia od początku, tym razem, razem z psem. Na początku było bardzo trudno przekonać psa, że to ja jestem jego przewodnikiem i żeby nie słuchał obcych. Po wielu godzinach treningów udało się osiągnąć to, co można było osiągnąć szybciej od razu szkoląc psa prawidłowo. Poza tym podobno wielu trenerów podczas szkolenia psa bez właściciela używa paralizatorów lub kolczatek.
Także ABSOLUTNIE nie oddawajcie psa samego na treningi!