Filet w podróży...
joko - 21-02-09 15:44
Filet w podróży...
Chciałam spytać Was o to, jak podróżują Wasze psy?
Czy to lubią?
Czy są w samochodzie przypinane?
Jakie macie "patenty" na spokojną drogę?
Pytanie zadaję nie bez powodu.
Mój Bingusław jest spokojny póki samochód stoi.
Wystarczy, że ruszę i zaczyna "śpiewać"...
Ciekawa jestem jakie są Wasze doświadczenia.
rkb2 - 21-02-09 16:05
Cytat:
Napisane przez joko Chciałam spytać Was o to, jak podróżują Wasze psy?
Czy to lubią?
Czy są w samochodzie przypinane?
Jakie macie "patenty" na spokojną drogę?
Pytanie zadaję nie bez powodu.
Mój Bingusław jest spokojny póki samochód stoi.
Wystarczy, że ruszę i zaczyna "śpiewać"...
Ciekawa jestem jakie są Wasze doświadczenia. cześć
witaj jazda z filą tak jak z każdym innym psem polega na przyzwyczajeniu psa do jazdy moja fila ma 2 lata i ma pozwolę sobie tak napisać przejechane jakieś 200tyś km ale ona jest przyzwyczajona super określenie dla mojej filki wymyśliła Jola ale wyleciało mi z głowy.Jazda nie robi na niej większego wrażenia .ALE jeśli masz nieprzyzwyczajonego psa musisz uważać na wymioty proponuje 3 godz przed wyjazdem nakarmić psa i spacer ,a jak karmisz suchym to i 4 godz przed ,podruż dla śpiewającego psa to stres a u fili stres często równa się skręt musisz otym pamiętać.
pies musi zrozumiec że jazda to nic złego .:applause:
ps. podaje nr gg1935133
joko - 21-02-09 16:18
Przyzwyczajam fileta do jazdy samochodem ile się tylko da.
Zabieram go ze sobą przy każdej nadarzającej się możliwości.
Staram się wozić go w miejsca, które lubi, żeby kojarzył samochód z czymś miłym. Nic więcej do głowy mi do tej pory nie przyszło...
Z wymiotami nie mamy problemu.
Przestrzegam też zasady "niejedzenia" przed podróżą.
Pozostaje mi więc uzbroić się w cierpliwość chyba.
Serdecznie dziękuję za podpowiedzi. :)
Domi i Bijou - 21-02-09 16:38
Moje suńki uwielbiają jadę samochodem... kiedy jadę bez nich muszę się tajniaczyć, ale one i tak zawsze słyszą dźwięk kluczyków.
Obie zasypiają w samochodzie, chociaż Hera też śpiewała. Ale z czasem przestała. Na początku w ogóle bała się jazdy, ale zabieranie w miłe i atrakcyjne miejsca sprawiło,że opłacało jej się jeździć tym srebrnym, warczącym potworem :)
Jola&Jeff - 21-02-09 16:38
Rafał - już Ci przypominam: Arma Globtroterka :cheerful:
Joko - moje psy jeżdżą w klatce - uważam, że tak jest bezpieczniej.
Jeśli wyjeżdżamy gdzieś dalej - dostają tylko wieczorny posiłek - najczęściej jest to gotowane mięso+warzywka+ryż- taki posiłek zdecydowanie szybciej zostaje strawiony niż sucha karma. Oczywiście wcześniej są przestawiane na "gotowane", bo są na suchej karmie.
Każdy z moich fila inaczej znosi podróż - Jeff - jest szczęśliwy - dla niego wyjazd to wielka atrakcja! Jak tylko widzi zauważy przygotowania do wyjazdu - np. plecaczek/torbę - on już jest silny, zwarty i gotowy! JEDZIE! I tylko to się liczy.
Amber - odwrotnie - natychmiast pędzi na swoje legowisko i udaje, że śpi.... Snem głębokim.... Może nikt jej nie zauważy i zostanie w domu? :detective:
Anabelka - jej jest wszystko jedno gdzie - byle z nami!
Wszystkie trzy w dzieciństwie podczas jazdy samochodem wymiotowały, ale teraz nie mamy już takiego problemu.
W klatkach jeżdżą po dwie: Amber z Jeffem w większej i Anabelka z Sambusią w mniejszej - jeśli zabieramy wszystkie psy. Zawsze bierzemy ze sobą swoją wodę dla psów, jeśli się skończy - to kupujemy mineralną niegazowaną. W czasie podróży robimy postoje - specjalnie dla psów, by mogły sobie pobiegać i napić się wody. Dlatego na większość wystaw wpadaliśmy spóźnieni :melodramatic: Oczywiście moje ignorowanie budzika też miało z tym wiele wspólnego... :shhh:
Dlaczego klatki? Oprócz psiego bezpieczeństwa klateczki zapewniają mi komfort posiadania ogrzewania tylnej szyby.... No cóż - dopóki jedziemy wszystko jest w porządku... Filki śpią.....Problemy zaczynają się, kiedy stoimy na skrzyżowaniu czekając na zielone światło, albo na zamkniętym przejeździe kolejowym. Samochód razem z nami należy do filetów i biada tym, którzy stają za nami lub obok nas!
Moje piechy nigdy nie śpiewały w samochodzie, więc nie wiem jak Ci pomóc. Może po prostu zabieraj Bingosława na krótkie i częste przejażdżki, by się przyzwyczaił?
rkb2 - 21-02-09 16:45
Cytat:
Napisane przez Jola&Jeff Rafał - już Ci przypominam: Arma Globtroterka :cheerful: dziękuje postaram się pamiętać:banghead:
joko - 21-02-09 17:09
Cytat:
Napisane przez Jola&Jeff
Joko - moje psy jeżdżą w klatce - uważam, że tak jest bezpieczniej.
Jeśli wyjeżdżamy gdzieś dalej - dostają tylko wieczorny posiłek - najczęściej jest to gotowane mięso+warzywka+ryż- taki posiłek zdecydowanie szybciej zostaje strawiony niż sucha karma. Oczywiście wcześniej są przestawiane na "gotowane", bo są na suchej karmie.
(...)
Zawsze bierzemy ze sobą swoją wodę dla psów, jeśli się skończy - to kupujemy mineralną niegazowaną. W czasie podróży robimy postoje - specjalnie dla psów, by mogły sobie pobiegać i napić się wody. Dlatego na większość wystaw wpadaliśmy spóźnieni :melodramatic: Oczywiście moje ignorowanie budzika też miało z tym wiele wspólnego... :shhh:
(...)
Moje piechy nigdy nie śpiewały w samochodzie, więc nie wiem jak Ci pomóc. Może po prostu zabieraj Bingosława na krótkie i częste przejażdżki, by się przyzwyczaił? Dzięki raz jeszcze za podpowiedzi.
Bingo dla bezpieczeństwa jeździ w szelkach. Próbowałam już sadzać go na przednim siedzeniu, tylnym siedzeniu, obecnie jeździ w bagażniku. Wielkiej różnicy (jeśli chodzi o śpiewanie) to nie robi.
Dziś udaliśmy się po raz pierwszy w troszkę dalszą podróż (debiut w psim przedszkolu). Jak dotąd były to krótkie przejażdżki. W drodze powrotnej był troszkę spokojniejszy, bo się wybiegał i zmęczył.
Wodę oczywiście też zabieramy :yes:
Jeśli chodzi o jedzonko - nasz Łobuz zwykle je gotowane :stirthepot: - dokładnie tak jak piszesz - mięsko + warzywka + ryż. Suchą karmę tylko wtedy kiedy np, zapomnę wyjąć mięsko do rozmrożenia :duh: lub daję sobie jeszcze pięć minut spania ... po raz piąty :shy:
Być może jestem zbyt niecierpliwa i chciałabym, żeby się przyzwyczaił do jazdy już teraz i natychmiast. W końcu jest u nas dopiero niecałe 3 miesiące. A ja mam wrażenie jakby był od zawsze :cheerful: Trzeba więc poczekać i zadbać, żeby podróżowanie kojarzyło mu sie przyjemnie.
Generalnie z wsiadaniem do samochodu problemu nie mamy. Robi to chętnie. Czasem aż za bardzo :cheerful: Wysnuwam na tej podstawie wniosek, że dyskomfort odczuwa podczas samej jazdy. Kiedy samochód stoi, np. na czerwonym świetle, jest spokojny.
Z zaciekawieniem czytam o Waszych sposobach na "filecich globtroterów".
andzia filet - 21-02-09 19:23
Przypomniały mi się pierwsze podróże :steeringwheel: z Bazylem - na początku też nie było kolorowo po 1. nie chciał wsiadać do samochodu a po 2. jak już do niego wsiadł to strasznie szalał i śpiewał. W pierwsze dni wnosiłam Bazylicha do auta bo się zapierał łapkami. Później nie było już to możliwe bo chłopak przybierał na wadze. Wchodziłam do bagażnika razem z nim :melodramatic:.To chyba pomogło - zaczynał się oswajać ( ja może mniej :dizzy:). Na pewno był spokojniejszy - śpiewy ucichły a całą drogę zaczął przesypiać. Teraz traktuje tył samochodu jak swoje drugie legowisko a ja znów jeżdżę z przodu jak dawniej. Trzeba przyznać że często z nim jeździliśmy. Prędkość jaką rozwijaliśmy podczas pierwszych jazd nie przekraczała 30 kilometrów na godzinę. Delikatnie wchodziliśmy w zakręty i staraliśmy się nie hamować gwałtownie.
joko - 22-02-09 08:20
Cytat:
Napisane przez andzia filet Przypomniały mi się pierwsze podróże :steeringwheel: z Bazylem - na początku też nie było kolorowo (...) Trochę z zazdrością patrzę jak spokojnie mości się Bazyl w bagażniku Waszego samochodu ;)
Mam nadzieję, że Bingo też się przyzwyczai.
EwaEs - 22-02-09 11:54
Hiro na dzień dobry naszego wspólnego życia przejechał z nami 300 kilometrów :-) Spod warszawy do Krakowa. Ciągle sie zmienialiśmy z mężem za kierownicą, bo każdy chciał tego małego prosiaczka pomiziać. Juz wtedy młody dostał szelki i jechał przypięty do pasa.
Teraz ciągle jeździ na tylnej kanapie, w bagażniku mu strasznie niewygodnie. Założyłam dodatkowe pokrycie na całe siedzenie. Hirek uwielbia wycieczki. Bardzo pozytywnie mu się kojarzą, w samochodzie jest pierwszy. Nie leży na mnie, nie przeszkadza w prowadzeniu, nie ślini się. Czasem tylko po 20 minutach ma juz ewidentnie dość i chyba z niecierpliwości zaczyna stękać. Ale bez problemu zabieraliśmy go też w dłuższe wycieczki i nigdy nie było żadnych problemów. Nigdy też nie wymiotował w trakcie jazdy. Potrafi pic z butelki, więc nawet nie wozimy miski. Pamiętam czasy, kiedy na każdy spacerek jechałam z wielka torba, jak młoda mamusia, czego ja w tej torbie nie miałam... miseczki, jedzonko, smakołyki, zabawki, ręczniczki do wycierania glutów, osobne do wycierania łap, misie, kosteczki... ech ;-) teraz biorę kawał kiełbasy do kieszeni, ręcznik do bagażnika, butlę wody i jedziemy w świat :-)
joko - 23-02-09 08:49
Cytat:
Napisane przez EwaEs Pamiętam czasy, kiedy na każdy spacerek jechałam z wielka torba, jak młoda mamusia, czego ja w tej torbie nie miałam... miseczki, jedzonko, smakołyki, zabawki, ręczniczki do wycierania glutów, osobne do wycierania łap, misie, kosteczki... ech ;-) teraz biorę kawał kiełbasy do kieszeni, ręcznik do bagażnika, butlę wody i jedziemy w świat :-) My poprzestajemy na butli wody, miseczce, smakołykach i ewentualnie mokrej pieluszce. I to tylko na dłuższe trasy.
Rzeczywiście słodki prosiaczek z tego Hiroskiego :)
Gratuluję dzielnego psiula :)
Z mojego jestem dumna, bowiem jechał wczoraj w bagażniku odgrodzony od nas, wciśniętym na tylne siedzenie, wieeeeelkim pontonem do zjeżdżania po śniegu i zachowywał się całkiem całkiem. Pomimo tego, że wcale nas nie widział.
W sobotę lub niedzielę planujemy wycieczkę do mamusi Bingulca.
Zobaczymy jak minie nam ta podróż. Generalnie zajmie nam to mniej więcej tyle samo czasu co jazda do psiego przedszkola.
andzia filet - 23-02-09 14:50
Cytat:
Napisane przez joko
W sobotę lub niedzielę planujemy wycieczkę do mamusi Bingulca. Nie zapomnij pozdrowić Kaji i p.Ani od nas :handshake:
*Roxana* - 23-02-09 19:12
Ten pomysł z butelką jest świetny i bardzo praktyczny :) Wyczytałam to już na jakimś wcześniejszym wątku i próbowałam nawet zastosować, ale w sumie przy tych próbach wylałam całą wodę na podłogę a Tora niestety nie załapała :(
Tora też pcha się pierwsza do samochodu, tyle ze na tylne kanapy a tam najczęściej siedzi dwójka dzieci, były czasy oj były że mieścili się w trójkę ale teraz...
Niestety nie bardzo pasuje jej miejsce za tylnymi siedzeniami i próbuje przełazić do przodu ale pas jej nie pozwala. Po 10 minutach okazywania swojej frustracji, piszczenia, burczenia Tormenta zazwyczaj daje sobie na luz i z wymownym westchnieniem zwala się na podłogę czekając końca wycieczki :)
*Roxana* - 23-02-09 19:39
Na początku mieliśmy problem z Torą tego typu że nie chciała wychodzić na dwór. Mieszkamy w domku, mamy ogrodzenie, wydawało mi się normalnym, że wypuszczam psa na podwórko, on załatwi swoje potrzeby, pobiega i wraca (niezależnie od długich spacerów)
Niestety Tora wpadała w panikę jak ją zostawiłam na dworze i wchodziłam do domu, piszczała, szczekała, drapała w drzwi, skakała na okna, a gdy ja wpuszczałam to odrazu załatwiała się w domu. Musiałam z nią wychodzić w dzień i w nocy, stać 20-30 min na mrozie żeby pannica zechciała wstać, odejść metr od mojej nogi siknąć i biegiem wrócić.
Dziś nie mamy tego problemu, Tora co prawda nie załatwia się na spacerach idąc na smyczy - jakoś tego nie potrafi ale na dwór wybiega chętnie.
Kupiłam jej wielką kość, gnata wołowego, którego jeszcze wtedy nie była w stanie pogryźć i dawałam jej go tylko na dworze, Tora była nim zachwycona, łapała go w pysk i przemycała do domu a ja go znów na dwór i zamykałam drzwi. wtedy Tora zaczynała skrobać do drzwi a ja mówiąc "dobry piesek" wypuszczałam ją na dwór. Ta za chwile skrobała z powrotem i z gnatem w zębach pakowała się do domu a ja kość wyciągałam z ząbków i wyrzucałam na dwór, natomiast Torze jak najbardziej pozwalałam wejść do domku :)
w sumie to w ciągu 2 dni Tora zrozumiała, że jak chce ogryzać kość to morze to robić tylko na dworze, w pierwszy dzień to była masakra Tora siedziała 5 min na dworze i do domu, w domu kręciła się 5 min i chciała na dwór, za chwilę znów niepokój zwyciężał więc wracała, ale skojarzyła w końcu ze na dworze tez sama przyjemność i nic złego się nie dzieje, więc była tam coraz dłużej a teraz już bez kości szczęśliwa biega po podwórku i pilnuje swoich włości i tylko tam się załatwia.
Może Joko jakbyś podobnie zrobiła z samochodem, poza miłym miejscem docelowym jeszcze coś, chyba kość nie będzie najlepszym rozwiązaniem, ale może jakaś ulubiona albo całkiem nowa zabawka, coś co zajmie Bingo w casie jazdy i czego później Bingo będzie wręcz szukał w samochodzie.
Jak ja wiozłam pierwszy raz Torę z Krakowa ponad 500 km to co chwila podrzucałam jej kulki karmy, nie za dużo oczywiście ale pomagało.
fuszerka - 24-02-09 16:29
oj, my też mamy problemy z podróżowaniem
Esiek, czyli labek, kocha podróże i jest pierwszy.
Jeżdzi w bagażniku, wiem, że nie powinien bo to było moje pierwsze zarządzenie co do wspólnych podróży, ale esc czuje się niepewnie na kanapie, nawet w pasach.
A w bagażniku opiera sobie mordkę o oparcie i jedzie zadowolony, natomiast Draca może jeżdzić tylko transporterem, nie ma mowy o samochodach osobowych, nawet kombi nie wchodzi w grę. Z transporterem też był problem, ale położylismy jej legowisko, kocyk i jakoś powoli to akceptuje, przenajmniej sama wsiada:)
Oczywiście, jak stoimy na światłach (to też pisała Jola) nikt nie ma prawa zbliżyć się do Auta :)
Śmiesznie też wygląda wyjście z domu, Esiek cały w skowronkach a Draca próbuje udać, że jest częścią schodów lub podłogi:)zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl reyes.pev.pl
joko - 21-02-09 15:44
Filet w podróży...
Chciałam spytać Was o to, jak podróżują Wasze psy?
Czy to lubią?
Czy są w samochodzie przypinane?
Jakie macie "patenty" na spokojną drogę?
Pytanie zadaję nie bez powodu.
Mój Bingusław jest spokojny póki samochód stoi.
Wystarczy, że ruszę i zaczyna "śpiewać"...
Ciekawa jestem jakie są Wasze doświadczenia.
rkb2 - 21-02-09 16:05
Cytat:
Napisane przez joko Chciałam spytać Was o to, jak podróżują Wasze psy?
Czy to lubią?
Czy są w samochodzie przypinane?
Jakie macie "patenty" na spokojną drogę?
Pytanie zadaję nie bez powodu.
Mój Bingusław jest spokojny póki samochód stoi.
Wystarczy, że ruszę i zaczyna "śpiewać"...
Ciekawa jestem jakie są Wasze doświadczenia. cześć
witaj jazda z filą tak jak z każdym innym psem polega na przyzwyczajeniu psa do jazdy moja fila ma 2 lata i ma pozwolę sobie tak napisać przejechane jakieś 200tyś km ale ona jest przyzwyczajona super określenie dla mojej filki wymyśliła Jola ale wyleciało mi z głowy.Jazda nie robi na niej większego wrażenia .ALE jeśli masz nieprzyzwyczajonego psa musisz uważać na wymioty proponuje 3 godz przed wyjazdem nakarmić psa i spacer ,a jak karmisz suchym to i 4 godz przed ,podruż dla śpiewającego psa to stres a u fili stres często równa się skręt musisz otym pamiętać.
pies musi zrozumiec że jazda to nic złego .:applause:
ps. podaje nr gg1935133
joko - 21-02-09 16:18
Przyzwyczajam fileta do jazdy samochodem ile się tylko da.
Zabieram go ze sobą przy każdej nadarzającej się możliwości.
Staram się wozić go w miejsca, które lubi, żeby kojarzył samochód z czymś miłym. Nic więcej do głowy mi do tej pory nie przyszło...
Z wymiotami nie mamy problemu.
Przestrzegam też zasady "niejedzenia" przed podróżą.
Pozostaje mi więc uzbroić się w cierpliwość chyba.
Serdecznie dziękuję za podpowiedzi. :)
Domi i Bijou - 21-02-09 16:38
Moje suńki uwielbiają jadę samochodem... kiedy jadę bez nich muszę się tajniaczyć, ale one i tak zawsze słyszą dźwięk kluczyków.
Obie zasypiają w samochodzie, chociaż Hera też śpiewała. Ale z czasem przestała. Na początku w ogóle bała się jazdy, ale zabieranie w miłe i atrakcyjne miejsca sprawiło,że opłacało jej się jeździć tym srebrnym, warczącym potworem :)
Jola&Jeff - 21-02-09 16:38
Rafał - już Ci przypominam: Arma Globtroterka :cheerful:
Joko - moje psy jeżdżą w klatce - uważam, że tak jest bezpieczniej.
Jeśli wyjeżdżamy gdzieś dalej - dostają tylko wieczorny posiłek - najczęściej jest to gotowane mięso+warzywka+ryż- taki posiłek zdecydowanie szybciej zostaje strawiony niż sucha karma. Oczywiście wcześniej są przestawiane na "gotowane", bo są na suchej karmie.
Każdy z moich fila inaczej znosi podróż - Jeff - jest szczęśliwy - dla niego wyjazd to wielka atrakcja! Jak tylko widzi zauważy przygotowania do wyjazdu - np. plecaczek/torbę - on już jest silny, zwarty i gotowy! JEDZIE! I tylko to się liczy.
Amber - odwrotnie - natychmiast pędzi na swoje legowisko i udaje, że śpi.... Snem głębokim.... Może nikt jej nie zauważy i zostanie w domu? :detective:
Anabelka - jej jest wszystko jedno gdzie - byle z nami!
Wszystkie trzy w dzieciństwie podczas jazdy samochodem wymiotowały, ale teraz nie mamy już takiego problemu.
W klatkach jeżdżą po dwie: Amber z Jeffem w większej i Anabelka z Sambusią w mniejszej - jeśli zabieramy wszystkie psy. Zawsze bierzemy ze sobą swoją wodę dla psów, jeśli się skończy - to kupujemy mineralną niegazowaną. W czasie podróży robimy postoje - specjalnie dla psów, by mogły sobie pobiegać i napić się wody. Dlatego na większość wystaw wpadaliśmy spóźnieni :melodramatic: Oczywiście moje ignorowanie budzika też miało z tym wiele wspólnego... :shhh:
Dlaczego klatki? Oprócz psiego bezpieczeństwa klateczki zapewniają mi komfort posiadania ogrzewania tylnej szyby.... No cóż - dopóki jedziemy wszystko jest w porządku... Filki śpią.....Problemy zaczynają się, kiedy stoimy na skrzyżowaniu czekając na zielone światło, albo na zamkniętym przejeździe kolejowym. Samochód razem z nami należy do filetów i biada tym, którzy stają za nami lub obok nas!
Moje piechy nigdy nie śpiewały w samochodzie, więc nie wiem jak Ci pomóc. Może po prostu zabieraj Bingosława na krótkie i częste przejażdżki, by się przyzwyczaił?
rkb2 - 21-02-09 16:45
Cytat:
Napisane przez Jola&Jeff Rafał - już Ci przypominam: Arma Globtroterka :cheerful: dziękuje postaram się pamiętać:banghead:
joko - 21-02-09 17:09
Cytat:
Napisane przez Jola&Jeff
Joko - moje psy jeżdżą w klatce - uważam, że tak jest bezpieczniej.
Jeśli wyjeżdżamy gdzieś dalej - dostają tylko wieczorny posiłek - najczęściej jest to gotowane mięso+warzywka+ryż- taki posiłek zdecydowanie szybciej zostaje strawiony niż sucha karma. Oczywiście wcześniej są przestawiane na "gotowane", bo są na suchej karmie.
(...)
Zawsze bierzemy ze sobą swoją wodę dla psów, jeśli się skończy - to kupujemy mineralną niegazowaną. W czasie podróży robimy postoje - specjalnie dla psów, by mogły sobie pobiegać i napić się wody. Dlatego na większość wystaw wpadaliśmy spóźnieni :melodramatic: Oczywiście moje ignorowanie budzika też miało z tym wiele wspólnego... :shhh:
(...)
Moje piechy nigdy nie śpiewały w samochodzie, więc nie wiem jak Ci pomóc. Może po prostu zabieraj Bingosława na krótkie i częste przejażdżki, by się przyzwyczaił? Dzięki raz jeszcze za podpowiedzi.
Bingo dla bezpieczeństwa jeździ w szelkach. Próbowałam już sadzać go na przednim siedzeniu, tylnym siedzeniu, obecnie jeździ w bagażniku. Wielkiej różnicy (jeśli chodzi o śpiewanie) to nie robi.
Dziś udaliśmy się po raz pierwszy w troszkę dalszą podróż (debiut w psim przedszkolu). Jak dotąd były to krótkie przejażdżki. W drodze powrotnej był troszkę spokojniejszy, bo się wybiegał i zmęczył.
Wodę oczywiście też zabieramy :yes:
Jeśli chodzi o jedzonko - nasz Łobuz zwykle je gotowane :stirthepot: - dokładnie tak jak piszesz - mięsko + warzywka + ryż. Suchą karmę tylko wtedy kiedy np, zapomnę wyjąć mięsko do rozmrożenia :duh: lub daję sobie jeszcze pięć minut spania ... po raz piąty :shy:
Być może jestem zbyt niecierpliwa i chciałabym, żeby się przyzwyczaił do jazdy już teraz i natychmiast. W końcu jest u nas dopiero niecałe 3 miesiące. A ja mam wrażenie jakby był od zawsze :cheerful: Trzeba więc poczekać i zadbać, żeby podróżowanie kojarzyło mu sie przyjemnie.
Generalnie z wsiadaniem do samochodu problemu nie mamy. Robi to chętnie. Czasem aż za bardzo :cheerful: Wysnuwam na tej podstawie wniosek, że dyskomfort odczuwa podczas samej jazdy. Kiedy samochód stoi, np. na czerwonym świetle, jest spokojny.
Z zaciekawieniem czytam o Waszych sposobach na "filecich globtroterów".
andzia filet - 21-02-09 19:23
Przypomniały mi się pierwsze podróże :steeringwheel: z Bazylem - na początku też nie było kolorowo po 1. nie chciał wsiadać do samochodu a po 2. jak już do niego wsiadł to strasznie szalał i śpiewał. W pierwsze dni wnosiłam Bazylicha do auta bo się zapierał łapkami. Później nie było już to możliwe bo chłopak przybierał na wadze. Wchodziłam do bagażnika razem z nim :melodramatic:.To chyba pomogło - zaczynał się oswajać ( ja może mniej :dizzy:). Na pewno był spokojniejszy - śpiewy ucichły a całą drogę zaczął przesypiać. Teraz traktuje tył samochodu jak swoje drugie legowisko a ja znów jeżdżę z przodu jak dawniej. Trzeba przyznać że często z nim jeździliśmy. Prędkość jaką rozwijaliśmy podczas pierwszych jazd nie przekraczała 30 kilometrów na godzinę. Delikatnie wchodziliśmy w zakręty i staraliśmy się nie hamować gwałtownie.
joko - 22-02-09 08:20
Cytat:
Napisane przez andzia filet Przypomniały mi się pierwsze podróże :steeringwheel: z Bazylem - na początku też nie było kolorowo (...) Trochę z zazdrością patrzę jak spokojnie mości się Bazyl w bagażniku Waszego samochodu ;)
Mam nadzieję, że Bingo też się przyzwyczai.
EwaEs - 22-02-09 11:54
Hiro na dzień dobry naszego wspólnego życia przejechał z nami 300 kilometrów :-) Spod warszawy do Krakowa. Ciągle sie zmienialiśmy z mężem za kierownicą, bo każdy chciał tego małego prosiaczka pomiziać. Juz wtedy młody dostał szelki i jechał przypięty do pasa.
Teraz ciągle jeździ na tylnej kanapie, w bagażniku mu strasznie niewygodnie. Założyłam dodatkowe pokrycie na całe siedzenie. Hirek uwielbia wycieczki. Bardzo pozytywnie mu się kojarzą, w samochodzie jest pierwszy. Nie leży na mnie, nie przeszkadza w prowadzeniu, nie ślini się. Czasem tylko po 20 minutach ma juz ewidentnie dość i chyba z niecierpliwości zaczyna stękać. Ale bez problemu zabieraliśmy go też w dłuższe wycieczki i nigdy nie było żadnych problemów. Nigdy też nie wymiotował w trakcie jazdy. Potrafi pic z butelki, więc nawet nie wozimy miski. Pamiętam czasy, kiedy na każdy spacerek jechałam z wielka torba, jak młoda mamusia, czego ja w tej torbie nie miałam... miseczki, jedzonko, smakołyki, zabawki, ręczniczki do wycierania glutów, osobne do wycierania łap, misie, kosteczki... ech ;-) teraz biorę kawał kiełbasy do kieszeni, ręcznik do bagażnika, butlę wody i jedziemy w świat :-)
joko - 23-02-09 08:49
Cytat:
Napisane przez EwaEs Pamiętam czasy, kiedy na każdy spacerek jechałam z wielka torba, jak młoda mamusia, czego ja w tej torbie nie miałam... miseczki, jedzonko, smakołyki, zabawki, ręczniczki do wycierania glutów, osobne do wycierania łap, misie, kosteczki... ech ;-) teraz biorę kawał kiełbasy do kieszeni, ręcznik do bagażnika, butlę wody i jedziemy w świat :-) My poprzestajemy na butli wody, miseczce, smakołykach i ewentualnie mokrej pieluszce. I to tylko na dłuższe trasy.
Rzeczywiście słodki prosiaczek z tego Hiroskiego :)
Gratuluję dzielnego psiula :)
Z mojego jestem dumna, bowiem jechał wczoraj w bagażniku odgrodzony od nas, wciśniętym na tylne siedzenie, wieeeeelkim pontonem do zjeżdżania po śniegu i zachowywał się całkiem całkiem. Pomimo tego, że wcale nas nie widział.
W sobotę lub niedzielę planujemy wycieczkę do mamusi Bingulca.
Zobaczymy jak minie nam ta podróż. Generalnie zajmie nam to mniej więcej tyle samo czasu co jazda do psiego przedszkola.
andzia filet - 23-02-09 14:50
Cytat:
Napisane przez joko
W sobotę lub niedzielę planujemy wycieczkę do mamusi Bingulca. Nie zapomnij pozdrowić Kaji i p.Ani od nas :handshake:
*Roxana* - 23-02-09 19:12
Ten pomysł z butelką jest świetny i bardzo praktyczny :) Wyczytałam to już na jakimś wcześniejszym wątku i próbowałam nawet zastosować, ale w sumie przy tych próbach wylałam całą wodę na podłogę a Tora niestety nie załapała :(
Tora też pcha się pierwsza do samochodu, tyle ze na tylne kanapy a tam najczęściej siedzi dwójka dzieci, były czasy oj były że mieścili się w trójkę ale teraz...
Niestety nie bardzo pasuje jej miejsce za tylnymi siedzeniami i próbuje przełazić do przodu ale pas jej nie pozwala. Po 10 minutach okazywania swojej frustracji, piszczenia, burczenia Tormenta zazwyczaj daje sobie na luz i z wymownym westchnieniem zwala się na podłogę czekając końca wycieczki :)
*Roxana* - 23-02-09 19:39
Na początku mieliśmy problem z Torą tego typu że nie chciała wychodzić na dwór. Mieszkamy w domku, mamy ogrodzenie, wydawało mi się normalnym, że wypuszczam psa na podwórko, on załatwi swoje potrzeby, pobiega i wraca (niezależnie od długich spacerów)
Niestety Tora wpadała w panikę jak ją zostawiłam na dworze i wchodziłam do domu, piszczała, szczekała, drapała w drzwi, skakała na okna, a gdy ja wpuszczałam to odrazu załatwiała się w domu. Musiałam z nią wychodzić w dzień i w nocy, stać 20-30 min na mrozie żeby pannica zechciała wstać, odejść metr od mojej nogi siknąć i biegiem wrócić.
Dziś nie mamy tego problemu, Tora co prawda nie załatwia się na spacerach idąc na smyczy - jakoś tego nie potrafi ale na dwór wybiega chętnie.
Kupiłam jej wielką kość, gnata wołowego, którego jeszcze wtedy nie była w stanie pogryźć i dawałam jej go tylko na dworze, Tora była nim zachwycona, łapała go w pysk i przemycała do domu a ja go znów na dwór i zamykałam drzwi. wtedy Tora zaczynała skrobać do drzwi a ja mówiąc "dobry piesek" wypuszczałam ją na dwór. Ta za chwile skrobała z powrotem i z gnatem w zębach pakowała się do domu a ja kość wyciągałam z ząbków i wyrzucałam na dwór, natomiast Torze jak najbardziej pozwalałam wejść do domku :)
w sumie to w ciągu 2 dni Tora zrozumiała, że jak chce ogryzać kość to morze to robić tylko na dworze, w pierwszy dzień to była masakra Tora siedziała 5 min na dworze i do domu, w domu kręciła się 5 min i chciała na dwór, za chwilę znów niepokój zwyciężał więc wracała, ale skojarzyła w końcu ze na dworze tez sama przyjemność i nic złego się nie dzieje, więc była tam coraz dłużej a teraz już bez kości szczęśliwa biega po podwórku i pilnuje swoich włości i tylko tam się załatwia.
Może Joko jakbyś podobnie zrobiła z samochodem, poza miłym miejscem docelowym jeszcze coś, chyba kość nie będzie najlepszym rozwiązaniem, ale może jakaś ulubiona albo całkiem nowa zabawka, coś co zajmie Bingo w casie jazdy i czego później Bingo będzie wręcz szukał w samochodzie.
Jak ja wiozłam pierwszy raz Torę z Krakowa ponad 500 km to co chwila podrzucałam jej kulki karmy, nie za dużo oczywiście ale pomagało.
fuszerka - 24-02-09 16:29
oj, my też mamy problemy z podróżowaniem
Esiek, czyli labek, kocha podróże i jest pierwszy.
Jeżdzi w bagażniku, wiem, że nie powinien bo to było moje pierwsze zarządzenie co do wspólnych podróży, ale esc czuje się niepewnie na kanapie, nawet w pasach.
A w bagażniku opiera sobie mordkę o oparcie i jedzie zadowolony, natomiast Draca może jeżdzić tylko transporterem, nie ma mowy o samochodach osobowych, nawet kombi nie wchodzi w grę. Z transporterem też był problem, ale położylismy jej legowisko, kocyk i jakoś powoli to akceptuje, przenajmniej sama wsiada:)
Oczywiście, jak stoimy na światłach (to też pisała Jola) nikt nie ma prawa zbliżyć się do Auta :)
Śmiesznie też wygląda wyjście z domu, Esiek cały w skowronkach a Draca próbuje udać, że jest częścią schodów lub podłogi:)