Przejrzyj wiadomości

BERGETRUPPS



Jacek Waszczuk - 06-05-2010 19:29
BERGETRUPPS
  BERGETRUPPS

Oddziały Berge Bataillone podlegały Luftgau czyli okręgom lotniczym Luftwaffe. Był to chyba najmniej znany rodzaj wojsk należący do Luftwaffe. W początkowym okresie wojny gdy dominacja Niwickiego lotnictwa zapewniała dość szczelny parasol ochronny Rzeszy i naloty na Niemcy nie nękały w zbyt wielkim stopniu nie było problemu. Samoloty które wtargnęły w granice Rzeszy i zostały zestrzelone były uprzątane przez znajdujące się najbliżej oddziały wojskowe. Gdy liczba zestrzelonych maszyn zaczęła rosnąc należało stworzyć specjalną formację zajmującą się w sposób profesjonalny usuwaniem wraków i przy okazji recyklingiem w dzisiejszym mniemaniu. Każdy okręg lotniczy posiadał oddziały w tym wyspecjalizowane, początkowo gdy liczba zestrzelonych maszyn nie była jeszcze zbyt wielka plutony zajmujące się odnalezieniem rozbitego wraku zbierały szczątki rozbitej maszyny segregowały i szczątki wysyłane były do hut do przetopu. Gdy nasilenie bombardowań wzrosło system uległ modyfikacji.

Ale kilka słów rozwinięcia. Zestrzelone samoloty zwykle uderzały w ziemię pod dość dużym kątem, zwykle powstawał ziemi potężny lej i niewielka ilość szczątków rozrzuconych w okolicy i na dnie krateru. Spora część maszyny w tym silnik (silniki) wbijało się na kilka metrów w ziemię i w większości wypadków nie były już pozyskiwane. Całość poi pobieżnym zebraniu było zasypywane. Inna sytuacja miała miejsce gdy nastąpiło przymusowe lądowanie, wieloosobowe załogi bombowców wykonujących naloty nad obszarami zajętymi przez Niemcy dość często nie ginęły w całości, powracające załogi z rannymi na pokładzie dość często decydowały się na przymusowe lądowanie w terenie by ranni mieli szansę przeżyć i dostać się do szpitala.

Po lądowaniu na miejsce dość szybko przybywały odziały wojskowe w celu pojmania ocalałych lotników, po czym przy maszynie zostawał jeden wartownik pilnujący wrak, funkcja szczególnie ważna na terenach okupowanych przez Niemcy. By do oddziałów partyzanckich nie dostało się uzbrojenie maszyny i amunicja.

Gdy ofensywa bombowa trwała w pełni dziennie na ziemie spadała setka zestrzelonych maszyn wtedy zebranie, przebadanie i segregacja szczątków była niemożliwa siłami samych oddziałów wyszukujących, powstał system dwuetapowy. Plutony Bergertrupps po odnalezieniu wraku zbierała szczątki a gdy samolot po przymusowym lądowaniu znajdował się w całości dzielono maszynę na elementy konstrukcyjne, skrzydła, dałub czy silniki. Często zdarzało się iż czterosilnikowy bombowiec trafiony w silniki posiadał w pełni sprawne i nie uszkodzone jeden czy dwa silniki, były one od razu demontowane. Pozostałe elementy trafiały transportem samochodowym do najbliższych stacji kolejowych przy których tworzono coś w rodzaju składnic. Po zebraniu kilku wraków od stacji do stacji jechał pociąg z lawetami na które ładowano cenny ładunek. Trafiał on do miejsc segregacji (recyklingu) gdzie starano się wykorzystać jak najwięcej sprawnych elementów. Demontowano sprawne silnik, radiostacje, przyrządy pokładowe, koła, przewody elektryczne czy hydrauliczne. Zbiorniki paliwowe gdy samolot nie spłoną były opróżniane do czysta, dlatego też z zakładów recyklingu wywożono w beczkach paliwo. Gdy wszystkie przydatne elementy były już odzyskane dzielono konstrukcje na elementy ze stali, aluminium, drewna i trafiały w odpowiednie miejsca (przetop lub opał) ściśle z oddziałami zbierającymi i przetwarzającymi działali inżynierowi lotniczy. Starano się śledzić nowinki techniczne w zestrzelonych maszynach. Nowe rodzaje uzbrojenia, elektronikę, rozwiązania konstrukcyjne. Wszystko mogło mieć znaczenie i zostać wykorzystane we własnym przemyśle. W najgorszym wypadku zasilały piece hutnicze w cenne materiały. Niemcom zależało szczególnie na ciężkich bombowcach (udało się ocalić i odbudować kilka B-17) choć w wypadku B-17 sprawa była dość trudna gdy dolna wieżyczka strzelecka wystająca z pod kadłuba podczas przymusowego lądowania bez podwozie wpychana była w kadłub wginając całą konstrukcję czyniąc ją praktycznie niemożliwą do normalnego remontu.

Innym problemem była załoga żywi lotnicy trafiali do niewoli, polegli byli dokładnie rewidowani. Szukano wszelkich szczegółów typu; legitymacje, listy z domu, bilety, zdjęcia z kolegami, odznaki dywizjonowe, czy okolicznościowe. Raporty z wszystkich miejsc spływały w jedno miejsce gdzie jak elementy puzzli składane były w jedną całość. Zdarzało się iż przy ciele zabitego lotnika zdarzało się znaleźć zdjęcie zabitego lotnika z kolegami w bazie, gdy do niewoli trafiał kolejny lotnik z tej bazy często zaskakiwany był bardzo szczegółowymi pytaniami „co tam u Pola ..” lub „jak tam pogoda w bazie bo przed miesiącem mieliście jeszcze śnieg” na tej zasadzie można było odnieść wrażenie iż na Wyspach Brytyjskich w bazach Niemcy mają swoich szpiegów

Zakłady recyklingu umieszczano głównie przy obozach koncentracyjnych by wykorzystywać darmową pracę, między innymi w Auschwitz czy Gross Rosen




Marauder - 07-05-2010 01:11
Jeden z polskich samolotów z września 39-go transportowany koleją. Przy okazji, mała zagadka pytanie. Jak uważacie, czy to jest P-11?
Chyba już wtedy myślano o odzysku materiałów z wraków.

http://odkrywca.pl/forum_pics/picsfo...1wrak_copy.jpg
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reyes.pev.pl